środa, 19 sierpnia 2015

Moje włosy po basenie

     Wczoraj spontanicznie wybraliśmy się z rodzicami na basen, chociaż basen to w tym przypadku małe słowo. Powiedzmy - mini aquapark. Spędziliśmy tam ponad 3 godziny!

     W ciągu tych 3 godzin ''doskonaliłam'' swój nieokreślony styl pływacki, wirowałam w rwącej rzece, siedziałam w jacuzzi, a nawet zjeżdżałam z wysokiej zjeżdżalni. Istne szaleństwo. Kiedyś nie odważyłam się nawet wejść na górę, a wczoraj sunęłam w dół oświetloną niczym w dyskotece rurą. Przyznam, że było naprawdę fajnie.
     Obawiałam się jak to wszystko zniosą moje włosy. Ponad 3 godziny na basenie to dla nich lekka tortura.
     W dniu wyjazdu moje włosy nie były ani pierwszej, ani drugiej świeżości. Przyznam szczerze - były tłuste (to chyba dobrze, co?) . Przed wejściem do wody nałożyłam na nie jeszcze trochę olejku i upięłam je w koczek ślimaczek. Zaraz po wyjściu umyłam je szamponem Timotei Drogocenne Olejki i nałożyłam na dosłownie minutę odżywkę z tej samej serii. Nie miałam więcej czasu na mycie. Same na pewno wiecie jak to jest na basenie. Właściwie to myślałam, że wrócę do domu i dopiero wtedy umyje włosy, ale skorzystałam z okazji, że mama wzięła ze sobą szampon i odżywkę i umyłam od razu po wyjściu z wody.
Później lekko podsuszyłam, bo jakbym miała suszyć włosy do końca to musiałabym stać przy tych ''suszarkach'' chyba z godzinę. Kiedy wyschły pojawiły się bujne fale, które z czasem się prostowały. Wieczorem rozczesałam włosy i wiecie co? Nie było źle. Powiedziałabym nawet, że było i jest dobrze. Dzisiaj wyglądają tak:
 
 zdjęcie bez lampy, przy dziennym świetle
 
Fakt, że dół nie wygląda imponująco, bo jest przesuszony i najlepiej jakbym go ścięła, ale góra jest naprawdę miła w dotyku i bardzo mi się podoba. Powoli widzę różnicę, ale o tym napiszę innym razem. Do następnego!
 
Pozdrawiam,
Zuchelek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz