Miałam więcej pisać, a tymczasem ciężko znaleźć mi na to czas, w końcu sesja coraz bliżej. Ale nie jest jeszcze tak źle, dla włosów mam czas i staram się o nie dbać tak jak robiłam to do tej pory. Nawet ostatnio próbowałam czegoś nowego. Wykorzystałam do tego wspomnianego w tytule banana.
Na sam początek na włosy nałożyłam olej łopianowy. Do zemulgowania użyłam resztkę odżywki Garnier Olejek z Awokado i Masło Karite. Skalp umyłam szamponem Head&Shoulders o pięknym jabłkowym zapachu. Od jakiegoś czasu używam tego szamponu na zmianę z Babydream, ze względu na lekki łupież. Po spłukaniu na włosy nałożyłam mieszankę maski Kallos Algae z połową banana, z którego wcześniej zrobiłam płynną papkę. Całość trzymałam niecałą godzinę po czym dokładnie spłukałam. Później mama minimalnie podcięła mi końcówki nożyczkami z Avonu.
Pewnie myślicie ,,znowu Kallos Algae'', ale naprawdę spodobała mi się ta maska. Jak na razie to ona najlepiej sprawdza się w nawilżeniu moich włosów, a tego potrzebują najbardziej. Co do połączenia jej z bananem, to wyszło to bardzo dobrze i jestem zadowolona z tego połączenia. Włosy oprócz tego, że są nawilżone i gładkie, to jeszcze wydają się być takie bardziej ,,mięsiste''. Podoba mi się ten efekt. Pewnie kiedyś jeszcze użyje takiej mieszanki (no chyba że szybciej zjem banana ;)).
Na koniec zdjęcia. Pierwsze jest bez lampy, przy dziennym (a właściwie już wieczornym) świetle, drugie zdjęcie jest z lampą.
Pozdrawiam,
Zuchelek
Jej piekne:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJa zachwycam się Twoimi prostymi włosami, do takich jednak wiele mi brakuje ;)
O jak błyszczą :) mam chęć na te nożyczki
OdpowiedzUsuńpięknie błyszczą ! więc używaj tego co im służy :)
OdpowiedzUsuńWyglądają bardzo dobrze, banan im służy :)
OdpowiedzUsuńJakie ładne włoski! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję dziewczyny! Powoli widać poprawę ;)
OdpowiedzUsuń