środa, 11 lutego 2015

O moim farbowaniu słów kilka

Oglądając stare, ocalałe z poprzedniego laptopa, zdjęcia, odnalazłam te, które zostały zrobione po farbowaniu moich włosów. Było to dawno, bo w 2010 roku, a cały czas widać pozostałości na włosach (nie tylko kolor, ale także kondycja).

Po skończeniu gimnazjum udało mi się namówić mamę, żeby pozwoliła mi pofarbować włosy. Wtedy marzył mi się taki marchewkowy odcień, jednak ani mama ani ciocia (z zamiłowania fryzjerka) nie były przekonane do tego koloru, uważały, że po prostu nie będzie on do mnie pasować. Chcąc jednak spełnić chociaż po części moją prośbę, ciocia zaproponowała mi machoń. Tak więc udałam się do sklepu i kupiłam szampon koloryzujący na taki właśnie kolor firmy Palette. Pojechałam do cioci, a ta ścięła i pofarbowała mi włosy. Tak wyglądałam na drugi dzień:


Kolor się spłukiwał i nie był już tak intensywny. Pamiętam jak mówiłam, że przy myciu włosów leci z nich sok pomidorowy. Nigdy nie myślałam o tym, żeby nadal farbować włosy na taki kolor. Traktowałam to po prostu jak wakacyjną zmianę/szaleństwo. 
Nadszedł wrzesień i przygotowania do ślubu cioci. Kolor nie był za bardzo atrakcyjny, pojawiły się odrosty. Wtedy mama zdecydowała, że nie mogę mieć takich włosów na ślubie i że trzeba coś z tym zrobić. Znowu kupiłyśmy szampon koloryzujący Palette (dokładnie nie pamiętam jaki kolor, ale możliwe, że był to jasny bądź średni brąz) i pofarbowałyśmy włosy. Wyglądały wtedy tak:


Zupełnie jak z reklamy jakiegoś lakieru do włosów ;)

Po tym czasie już nigdy nie pofarbowałam włosów, ale zastanawiam się nad tym teraz. Chciałabym mieć trochę ciemniejszy odcień, mniej więcej taki jak na drugim zdjęciu. Trochę czytałam o farbowaniu henną i jeśli już bym się zdecydowała na zmianę koloru to chyba tylko tym sposobem. Z drugiej strony obawiam się jeszcze większego wysuszenia włosów przez zioła...
Na razie jednak nie będę podejmować żadnych kroków. Poczekamy, zobaczymy. Teraz lecę na meczyk :)


Pozdrawiam,
Zuchelek

3 komentarze: